Licznik punktowy ruszył. Arka – Korona 1:1

Wciąż bez wygranej, ale z pierwszym w tym sezonie PKO BP Ekstraklasy punktem są piłkarze Arki Gdynia, którzy zremisowali z Koroną Kielce 1:1. – Dużymi fragmentami ten mecz pokazał, że robimy krok do przodu i wychodzimy z marazmu – optymistycznie podsumował spotkanie trener Jacek Zieliński.

Po dwóch porażkach na starcie ekstraklasy, w Gdyni liczono na przełamanie niemocy pełną parą, a więc zwycięstwem. Rywal do tego był na miarę szyty, bowiem Korona Kielce ostatnio nie uchodzi za zespół, który mógłby zagrozić ligowym potentatom. Żółto-niebiescy musieli jednak uporać się ze swoimi demonami.

Już starcie w Szczecinie z Pogonią sprzed tygodnia, pokazało, że gdyński zespół powoli nabiera sznytu, którego oczekiwałby trener Jacek Zieliński. Na kontynuację liczono kilka dni później, gdy na Stadion Miejski zawitała Korona.

Najczarniejsze koszmary do gdyńskich zawodników szybko jednak wróciły, gdy po koronkowej akcji kielczanie wyszli na prowadzenie, a gola strzelił Jakub Żubrowski, przełamując serię 6106 minut przez trafienia w ekstraklasie.

Mecz w Gdyni dostarczył i kolejnych emocji – nie zabrakło też tych przyjemnych dla miejscowych kibiców. Najpierw jednak łapali się oni za głowy, gdy z około sześciu metrów do opuszczonej przez kieleckiego golkipera bramki nie trafił nowy nabytek z Holandii, napastnik Fabian Serrarens. Na domiar złego już wtedy na tablicy świetlnej było 0:1.

Arkowcy nie spuścili głów. Można nawet przyznać, że do końca spotkania przewaga optyczna należała do nich. Koroniarze z każdą kolejną minutą w ofensywie znaczyli mniej. Gdynianie próbowali, konstruowali akcję, ale, co widać gołym okiem w statystykach, brakło finalizacji.

źródło: Ekstrastats

Celnych uderzeń w stosunku do prób ogółem było wszakże niewiele. Wtedy jednak strzał życia oddał Adam Deja, który z około 30 metrów umieścił piłkę w samym okienku. Apetyty urosły, a Deja chwilę później, tyle, że już z rzutu wolnego, mógł powtórzyć ten niecodzienny, jak na polskie warunki, wyczyn.

Koniec końców, choć to Arka bliższa była powodzenia, musiała zadowolić się jednym punktem – pierwszym w sezonie. Szkoleniowiec gdynian widzi jednak coraz wyraźniejsze światełko w tunelu.

Arka Gdynia – Korona Kielce 1:1 (0:1)
Bramki: Deja (51.) – Żubrowski (18.).
Arka: Steinbors – Zbozień, Danch, Helstrup, Marciniak – Deja, Busuladzić Ż – Antonik (80. Skhirtladze), Nalepa, Aankour (66. Młyński) – Serrarens.
Korona:  Sokół – Gardawski Ż, Kovacević, Marquez Ż, Dziwniel – Pućko (60. Skrzecz), Gnjatić Ż (73. Zalazar), Żubrowski Ż, Cebula Ż – Pacinda, Papadopulos (70. Duranović Ż).
Widzów: 7345.

Powiedzieli po meczu:

Jacek Zieliński (trener Arki Gdynia):

– Z jednej strony mamy punkt i pierwszą bramkę, z drugiej ogromny niedosyt. Gdybyśmy w końcówce zachowali więcej zimnej głowy, spokoju i jakości, pewnie byśmy wygrali. Jest punkt, przełamanie, a wiele momentów tego meczu pokazało, że robimy krok do przodu i wychodzimy z marazmu.

Gino Lettieri (trener Korony Kielce):

 – Muszę się jeszcze uspokoić po meczu. W pierwszej połowie zaprezentowaliśmy się dobrze. Graliśmy szybko i ofensywnie. Stworzyliśmy kilka groźnych sytuacji. Po przerwie, kiedy Arka wyrównała, utraciliśmy kontrolę nad meczem. Zaczęliśmy wtedy źle grać w środku pola, zapraszając gospodarzy do pokazania tego, co przed swoją publicznością potrafi. Sprawiedliwy jest jednak ten remis. Każdego ten wynik powinien zadowalać. Muszę naprawdę poprawić trenera Arki, co zrobił z zespołem. To, co w porównaniu z poprzednim sezonem, wykrzesał z tej drużyny jest naprawdę imponujące. Jeśli Arka będzie grała u siebie tak, jak w tym spotkaniu, niewielu zespołom uda się stąd wywieźć punkty.

fot. Arka Gdynia