Zadanie wykonane! Arka Gdynia utrzymuje się w ekstraklasie!
To, co jeszcze na początku kwietnia wydawało się mało prawdopodobne, zostało wykonane jeszcze w przedostatniej kolejce. Piłkarze Arki Gdynia utrzymali się w Lotto Ekstraklasie, prezentując w ostatnich tygodniach niezwykle skuteczny futbol, i stawiając pieczątkę na pozostaniu w lidze zwycięstwem 3:1 nad Wisłą Kraków.
Trener Jacek Zieliński podjął się w Gdyni niezwykle trudnego zadania. Gdy pojawiał się w klubie, Arka miała tylko punkt przewagi nad strefą spadkową. Dodatkowo była mentalnie pokiereszowana.
– Gdy trener Zieliński zobaczył nas na pierwszym treningu, powiedział, że wyglądamy jakbyśmy biegali z plecakiem pełnym kamieni. Fakt, wtedy nogi były bardzo ciężkie, przybici byliśmy brakiem wygranych – wspominał Damian Zbozień, obrońca zespołu.
Wtedy było to bowiem 14 meczów bez zwycięstwa. Sam trener Zieliński dorzucił dwa kolejne: niezwykle pechowy i dobijający psychicznie leżącego z Miedzią, gdy gola na 1:1 legniczanie zdobyli w samej końcówce. Tydzień później trzeba było przełknąć gorycz porażki w Zabrzu z Górnikiem (0:1).
Pojawiająca się rezygnacja i frustracja były w pełni uzasadnione, lecz… szkoleniowiec na konferencjach mówił:
– Nie z takich sytuacji się wychodziło.
Nie dało się nie zarazić takim podejściem. Zresztą, opiekun Arki wiedział, co mówi. Od tamtego czasu rozpoczęła się droga jego drużyny prowadząca do utrzymania przypieczętowanego w starciu z Wisłą. Najpierw udało się wygrać w ponownym spotkaniu z Miedzią (2:0). To dodało ogromnej wiary i wpuściło do szatni gdynian furę uśmiechów i powiew optymizmu. Na kanwie tego sukcesu dużo łatwiej grało się w Kielcach (2:0 z Koroną). Kluczowe do obudowy sfery mentalnej drużyny było jednak wyrównanie w 94. minucie meczu w Płocku (1:1). Seria bez porażki trwała więc trzy spotkania, a tydzień później po wielu zawałach serc wśród kibiców i niebywałej nawałnicy udało się pokonać zdegradowane już Zagłębie Sosnowiec (2:0).
Został wtedy tylko ostatni krok.
– I on jest najtrudniejszy. Nie po to jednak tyle walczyliśmy, nadrabialiśmy straty, by wypuścić to na ostatniej prostej. Marzyliśmy, by utrzymać się w ostatnim meczu, ale przed swoją publicznością. Teraz mamy na to szansę – mówił przed spotkaniem z Wisłą Kraków szkoleniowiec gdynian.
Z Wisłą, która nie dość, że pewna była utrzymania, to trudno było myśleć, by straciła najwyższe miejsce w grupie spadkowej. Na dwa mecze przed końcem sezonu „Biała Gwiazda” miała bowiem pięć punktów przewagi nad dziesiątą Koroną.
Poziom motywacji i determinacji obu drużyn znajdował się więc po dwóch końcach krzywej. Arkowcy wręcz od pierwszej sekundy rzucili się na swojego rywala. Wiślacy nie tyle nie byli w stanie opuścić z piłką z własnej połowy, co bezpiecznie wyjść z własnego pola karnego. Nacisk błyskawicznie przyniósł efekt, bo po niespełna 300 sekundach wynik został otwarty przez Adama Deję. Przewaga gospodarzy rosła, momentalnie mogli podwoić lub nawet potroić przewagę. Nic z tego – celowniki były za bardzo rozregulowane. Jak to jednak na polskim podwórku bywa – grają jedni, a strzelają drudzy. Jeden stały fragment gry wystarczył, by wiślacy dosłownie wepchnęli piłkę do siatki. Druga połowa zapowiadała się dla gdynian niezwykle nerwowo.
Z pewnością w głowach piłkarzy i kibiców rozpoczęły się wówczas nerwowe kalkulacje. Myśli, że do Wrocławia na mecz ze Śląskiem pięć dni później trzeba będzie jechać z presją i niepewnością. To było widać po zmianie stron. Radość z gry wróciła jednak bardzo szybko. Po niespełna kwadransie daleki wyrzut z auto z lewej strony zamykał Marko Vejinović. Huknął potężnie i zmieścił piłkę w samym okienku. Holender chwilę później zapisał się jako bohater, wykorzystując wywalczony przez siebie rzut karny. Żółto-niebiescy ponownie mogli świętować utrzymanie w lidze.
To był ten moment, w którym zapewne zdecydowana większość na Stadionie Miejskim w Gdyni głęboko odetchnęła. Happy endem bowiem kończy się dla Arki sezon, w którym ta zaliczyła najdłuższą w historii swojego pobytu w elicie serię 16 meczów bez wygranej. Zadanie zostało wykonane i do ostatniej kolejki gdynianie przystąpią bez żadnej presji.
Wygranym bez wątpienia został nowy trener Jacek Zieliński, którego nazwisko gdyńscy fani skandowali jeszcze przez końcowym gwizdkiem.
Powiedzieli po meczu:
Jacek Zieliński (trener Arki Gdynia):
– Osiągnęliśmy cel, nie musimy we Wrocławiu walczyć o swój byt. Musieliśmy w szatni upuścić ciśnienie, bo to było wysokie jak tu przychodziłem. Udało się i nawet pokazaliśmy trochę dobrej piłki w ostatnich dwóch meczach. Do Wrocławia jedziemy po pełną pulę.
Maciej Stolarczyk (trener Wisły Kraków):
– Gratuluję Arce, dziś przez cały mecz przeważała. Niewiele można powiedzieć o naszej grze, mamy zespół w budowie. Mogliśmy oczywiście tych bramek uniknąć, ale stało się inaczej.
Arka Gdynia – Wisła Kraków 3:1 (1:1)
Bramki: Deja (5.), Vejinović (58.) i (70. – karny) – Śliwa (41.)
Arka: Steinbors – Zbozień Ż, Helstrup, Danch, Marciniak – Deja, Vejinović – Zarandia (89. Da Silva), Nalepa (84. Cvijanović), Aankour (46. Młyński) – Jankowski.
Wisła: Lis – Morys, Wasilewski, Klemenz, Grabowski Ż – Plewka, Savicević – Boguski, Drzazga (69. Brożek), Śliwa (59. Wojtkowski) – Kolar (87. Balicki).
Tabela grupy spadkowej Lotto Ekstraklasy po meczu Arki z Wisłą Kraków: